ZSZ - Kulturalnie

ZSZ - Kulturalnie

piątek, 30 października 2015

Wywiad z Andrzejem Sową, autorem książki "Ocalony. Ćpunk w kościele"

                            zdjęcie Patrycja Brzezina, na zdjęciu od lewej Maciek Suchański, AgataWiącek, Sandra Żurek i bohater naszego wywiadu - Andrzej Sowa
Andrzej Sowa co rok odwiedza naszą szkołę ze swoim programem profilaktyki antynarkotykowej.
Sandra Żurek: Spotykamy się w Zespole Szkół Zawodowych w Lublińcu, miło Nam Pana gościć kolejny raz. Jak po latach doświadczenia z naszą młodzieżą widzi Pan  Naszą szkołę?
Andrzej Sowa: Jak każdą inną. Nie mam zdania. Nie wyrabiam sobie zdania na temat szkoły, bo ja nie mogę powiedzieć o waszej szkole, ja mogę powiedzieć o waszej młodzieży. Z racji na to, że zawsze dostaję bardzo fajne, trudne klasy i bardzo dobrze się z nimi pracuje.
:Jesteśmy tutaj i spoglądamy na całkiem normalnego mężczyznę, aż trudno uwierzyć, że ma pan za sobą tak ciężką przeszłość. Proszę powiedzieć, od czego to wszystko się zaczęło.
AS: Wszystko zaczęło się od ciekawości i zepsutych relacji z rodzicami, czyli braku poczucia bezpieczeństwa, braku rozmowy, braku wsparcia, braku szczerości, braku czułości i potem takich rzeczy zacząłem sobie szukać w grupie rówieśniczej, a potem były kroki typu - fajeczkę zajaram, bo koledzy jarają, a wypiję se winko,  bo koledzy piją, tak pomyślałem przecież mam 14 lat - nie? No i w wieku 19 lat było już pozamiatane.
Jak zareagowali Pana rodzice na to, że ich syn jest narkomanem?
AS: No właśnie.. kiedy mamie powiedziałem w wieku 18 lat, że idę na detox, bo jestem narkomanem to ona powiedziała, że jestem głupi, że nawet dla celu, by do wojska nie iść żyły sobie pozatruwałem, tak moja mama zareagowała, że ćpam. A ojciec nie uwierzył - tak samo jak moja mama.
: Jakie emocje towarzyszyły Panu, gdy sięgał Pan po narkotyki?
AS: Super. Narkotyki są atrakcyjne - tak.Zapaliłem marychę i siedziałem na ławeczce z dwie godziny, tu ptaszki śpiewały, tam słoneczko tak świetnie świeciło i Ci ludzie byli tacy śmieszni i w ogóle było tak super. Jak przyćpałem heroinę miałem 2 dni takiego totalnego zwisa, że nie wiedziałem, o co chodzi, miałem wszystko gdzieś. Takie rzeczy towarzyszą  braniu narkotyków, często jeszcze w towarzystwie zbliża to ludzi, a przynajmniej mi się to tak wydaje, że po alkoholu ludzie są tacy otwarci na imprezie, łatwo z laską można zagadać, kolesiowi wpieprzyć, towarzyszą temu bardzo fajne przeżycia. Ja też po takich doświadczeniach alkoholowych czy narkotykowych nabierałem przekonania, że jak raz na jakiś czas sobie je powtórzę to będzie to takie spoko-luz, bezpieczne picie, bezpieczne ćpanie, oczywiście nie ma czegoś takiego, ale ja wtedy jako młody człowiek sobie tak myślałem.
SŻ: Kiedy uświadomił sobie Pan, że potrzebuje Pan pomocy?
Pierwszy raz po trzech miesiącach systematycznego ćpania heroiny, to był chyba 4. rok ćpania, jak przyćpałem 3 miesiące, na początek dwa razy w tygodniu, trzy razy w tygodniu, potem pięć razy w tygodniu, i potem 10 razy w tygodniu, bo już potem było dwa razy dziennie. Kiedy odstawiłem po trzech miesiącach heroinę, to wtedy było coś strasznego - srałem, rzygałem, bolało, gniotło, łamało, nie mogłem spać, nie mogłem jeść, nie mogłem pić. Głód narkotykowy, jaki mi towarzyszył - fizyczny i psychiczny - był tak straszny, że dotarło do mnie, że jestem w problemie. Mogłem go rozwiązać na dwa sposoby - albo iść na odtrucie, albo przetrzymać to jakoś.72 godziny chodzenia po ścianach albo przywalić działkę, którą miałem na biurku, więc wybrałem drogę na skróty, mam działkę to se przywalę, jak nie będę miał działki to se pomyślę, co zrobić, żeby działkę mieć. I tak byłem cztery lata w ciągu.
SŻ:Jak się Pan teraz czuję będąc „czystym”?
AS:Wszystko się zmieniło. Człowiekowi zmienia się wszystko, zupełnie wszystko wygląda w innych barwach inaczej się przeżywa pewne rzeczy, bardzo intensywnie, to jest jakby odkrywanie na nowo życia, odkrywanie pasji, jakichś swoich nowych zainteresowań, czego czegoś przez nałóg człowiek nie mógł robić, bo był uwięziony do mety do ćpania, nie ma porównania, czyli żadne słowa nie są w stanie oddać tego, jak człowiek może się fantastycznie czuć nie biorąc narkotyków, nie być ubezwłasnowolniony przez te narkotyki czy inne substancje psychoaktywne.
SŻ:Nie ma Pan czasem ochoty powrócić do nałogu?
AS: Straszną mam chęć, mam taką ochotę, aby mnie szczury obgryzały, to jest największe moje marzenie. Chcielibyście? Chcielibyście mieszkać w piwnicy czy pod mostem? Chcielibyście aby ludzie na was pluli, wami gardzili, żebyście w opinii ludzkiej byli zwykłymi śmiećmi, gnojkami, śmierdzielami itd. Nikt tego nie chce, to jest poniżające, to jest uwłaczające godności człowieka, najgorsze jest to, że ty masz świadomość tego, że to ty sobie zrobiłeś na własne życzenie, bo Tobie się wydawało, że Ty dasz radę nie..
:Żałuje Pan tego , że w ogóle zaczął Pan „brać”?
AS: Nie.. Nie żałuję tego, to doświadczenie życiowe, jakie ja mam, to doświadczenie pomaga mi w pracy z ludźmi którzy są uzależnieni, czy w pracy profilaktycznej, bo mam bardzo konkretną wiedzę, do której mogę się odnieść. Nie wiedzę „ wujek google” i „ciocia wiki” tylko wiedzę, którą mi życie dało, dlatego ja nie żałuję tego doświadczenia. Żałuję straconych lat, żałuję zdrowia, które jest nadszarpnięte, żałuję wieku, żałuję wielu rzeczy i ludzi, których straciłem poranionych relacji, ale nie żałuję tego doświadczenia, bo ono jest na dzień dzisiejszy moim bogactwem, które mogę wykorzystywać w mojej zawodowej pracy.
SŻ: Komu zawdzięcza Pan swoją przemianę?
Jezusowi.. Kiedy po czterech latach heroinowego ciągu, a 11 latach brania narkotyków po tym momencie, kiedy mieszkałem w piwnicy i moje szczury obgryzały.., poznałem dziewczynę, która mnie zabrała daleko na lekcję, którą próbowałem rozpieprzyć, „imprezę nawiedzonych Jezusków”, kiedy pojawiły się głody narkotykowe ludzie zaproponowali mi że oni się wstawienniczą przez nałożenie rąk pomodlą się nade mną o umocnienie no i się pomodli. Okazało się że ja wstałem po tych pięciu minutach modlitwy bez jakichkolwiek objawów heroinowego głodu. I od tego momentu nie mam problemu z fajkami, alkoholem i narkotykami.
AS: Jaką rolę w Pana życiu pełni pomoc młodym ludziom w rozumieniu problemu uzależnień?
SŻ: Ja generalnie z ludźmi uzależnionymi już nie pracuję, dlatego że jest to praca na tyle trudna, i na tyle mało efektowna, i na tyle systematyczna, że mój zawód mi na to nie pozwala. Bo ja dużo jeżdżę, a jest to bardzo ciężki wysiłek, w który Ci ludzie muszą włożyć, i przede wszystkim bardzo konkretna praca, polegająca na emocjach, na nawrotach, na wartościach, a to jest proces długoterminowy. Natomiast mogę się odnieść do mojej pracy profilaktycznej, bo ja jakby w tej profilaktyce, którą stosuję zakładam że są też ludzie, którzy mają próby narkotykowe , czy są w tych próbach narkotykowych czy czasami biorą narkotyki , są w tak zwanej fazie fascynacji narkotykowej i wyznaję prostą zasadę - prosto i szczerze mówić o tym, czym są narkotyki, starać się im pokazać jak te mechanizmy uzależnień działają. Mogą one mówić o własnym życiu, a oni mogą analizować swoje doświadczenia narkotykowe i próbować się utożsamiać. Jeżeli oni mówią o mechanizmie wyparcia, zaprzeczenia, motywacji, ja mówię, na czym to polega. Oni mogą sobie odbić „Aha, chyba też coś takiego mam ,no to muszę się leczyć”, ale co on z tym zrobi „I don`t know”. Może za tym doświadczeniem pójść i próbować szukać pomocy, może to olać i stwierdzić że se zajara zioło to mu przejdzie.
SŻ: Jakie ma Pan dalsze plany na życie?
AS: Zawsze super. Kupię działkę, zbuduję dom, będę mieszkał pod lasem, będę chodził na grzyby, ryby, będę polował na bażanty, kupię sobie kuszę i będę strzelał w sąsiadkę, jak będzie mnie wkurzać . W sumie nie będę miał sąsiadek , bo będę mieszkał na końcu wsi. Jakie mam plany na życie? Wychować moje 3-letnie dziecko,bo już dwoje wychowałem na porządnych ludzi.Jestjeszcze moje 3 letnie dziecko, które chcę wychować.
SŻ: Co natchnęło Pana do wydania swojej książki i jak zmieniło się Pana życie po tym wydarzeniu?
AS: Żona.. Żona jest zawsze lepszą połową mężczyzny. Chyba że jest jakaś głupia hetera,to wtedy zniszczy faceta, ale moja żona motywuje mnie do różnych cennych rzeczy, m.in. zainicjowała mnie do tego żebym założył swoją własną firmę, przez 20 lat namawiała mnie na książkę, ja musiałem przez 20 lat nabrać pewnego dystansu do tego, żeby tą książkę napisać, ale inicjatorem do tego była moja żona.
SŻ: Dlaczego w ogóle zdecydował się Pan opowiadać swoją historię?
AS:Odkryłem, że mam dobry kontakt, młodzież mnie słucha, staram się mówić prostym językiem, więc jest to dla nich zrozumiałe, są otwarci więc ja też. Jest bardzo ważne w relacji takiej,jeżeli coś się ma do powiedzenia,to człowiek jak jest zamknięty to można se do niego gadać jak do ściany i nic to nie da. Więc to robię,bo odkryłem w tym też swoją pasję. Lubię to, lubię z moimi ludźmi pracować.Mam też zwrotne informacje, że to ludziom młodym dużo daje, że zmusza ich to do myślenia i to o to chodzi.
SŻ: Dziękujemy Panu bardzo za rozmowę. Życzymy Panu utrzymania się na właściwej drodze i spełnienia swoich marzeń.


1 komentarz: