Co
dzień od czasu przeprowadzki dziewczyna próbowała skontaktować
się z Brit, ale ta ani nie odbierała telefonów, ani nie odpisywała
jej na listy-może zmieniła numer i mieszkanie, ale to do niej nie
podobne by nie zostawiła znaku życia- Pomyślała, lekko marszcząc
brwi.
Przy stole panowała paniczna cisza. Ucichła piosenka, której
słuchała ciotka , słychać było tylko deszcz trzaskający w okna.
Tak się składa, że dzisiaj jest impreza na jachcie, która
organizował Sam Loyd z okazji zakończenia szkoły, ale czego można
było się spodziewać. W „miasteczku”
pada od tygodnia i pewnie będzie padać przez następny
Rozkojarzona Elena spojrzała na zegar, przewróciła oczami i
przerwała monumentalną ciszę.
-Chodźcie, zbieramy się.
Wszyscy wyszli na dwór, było tam ciemno, szaro i ponuro. Niebo
zakrywała gruba warstwa burzowych chmur. Krótkie czerwone loki
ciotki Amandy powiewające na wietrze przypominały stado wijących
się węży. Elena otwarła drzwi samochodu, usiadła wygodnie na
tylnym siedzeniu i zamknęła oczy. Nagle zrobiło się jej strasznie
słabo, poczuła mocny ucisk w żołądku czuła jakby zaraz miała
zwymiotować. Uchyliła okno i zrobiła kilka dużych oddechów.
-Wszystko w porządku? -Zapytała zaniepokojona ciotka.
-Tak, możemy jechać- odpowiedziała zamykając okno-Przez chwile
zrobiło mi się strasznie słabo…
-To pewnie przez ten stres. Nie, co dziennie kończy się szkołę.
Dziewczyna pociągnęła nosem i spojrzała na swoje dłonie. Drżały,
chodź nie było jej zimno.
Przejeżdżając przez pół miasta widziała masę uczniów
spieszących się w to samo miejsce, co ona. Przypominali jej o
rodzinie- Myślałam, że w ten wyjątkowy dzień będę razem z mamą
i tatą- Pomyślała Elena, przecierając łzę spływającą jej po
policzku.
Na świecie jest dużo osób zranionych przez utratę kogoś
bliskiego. Ja jestem tylko kroplą deszczu wśród innych spowitych
żalem i rozpaczą- Pomyślała uraniając jeszcze jedna kroplę łzy.
Zanim się zorientowała ciotka szukała już miejsca na szkolnym
parkingu. Pod nią zbierały się tłumy uczniów.
Elena, wychodząc z samochodu ujrzała biegnącą w jej stronę
dziewczynę. Miała ona długie blond włosy, brązowe wyraziste oczy
i delikatnie opaloną skórę. Była to Madison Porter, gwiazda
szkoły zaraz po płytkich bliźniaczkach Bennett.
-Cześć, Elena!- Zawołała piskliwym głosem.
-Witam, przyszłą królową balu – zażartowała.
-Heh,
mam zwycięstwo w kieszeni, ale martwi mnie ta pogoda.
-Będziemy w środku, więc nie masz się, czym martwić.
-Zaraz dostaniesz po łbie-spojrzała rozzłoszczonym wzrokiem-Cały
tydzień mówiłam ci i Wiktorii, że chce tańczyć na zewnątrz
przy świetle księżyca!
Elena uniosła brew i arogancko spojrzała na koleżankę.
-Wiktoria, wiesz jak to brzmi? Coś takiego rozumiem usłyszeć od
tych dwóch lalek Barbie, ale nie od Ciebie.
-Po prostu marzy mi się, by chociaż dzisiaj odpocząć od ciągłego
widoku deszczu za oknem.
-Wybrałaś już po między czerwoną a niebieską sukienką? -
Zmieniła temat.
-Tak, biorę czerwoną, lepiej podkreśla moje cycki. A o której
mamy po ciebie wpaść?
-No, sama nie wiem tak z pół godziny przed imprezą. Chodź już do
środka, bo się spóźnimy.
Wreszcie zaczął się apel. Uczniowie wyczytywani przez dyrektorkę
wychodzili po świadectwa, jeden po drugim.
Elena znów poczuła mocny ucisk w żołądku, ręce znów zaczęły
jej drżeć. Rozejrzała się w około by dostać się do okna, ale
zanim zdążyła cokolwiek zrobić przed jej oczami zapadła
ciemność.
Ocknęła się, ale to nie była sala, w której straciła
przytomność. Leżała na sieci, a co gorsza była na kutrze
rybackim. Po chwili usłyszała donośny męski głos wołający.
-Ben zobacz tam, co to jest? Płynie w naszą stronę!
Elena podniosła się, zmrużyła oczy i w oddali ujrzała coś
dziwnego-To nie możliwe- pomy- ślała kładąc rękę na czole.
-Hej, gdzie ja jestem? Skąd się tu wzięłam?
Mimo wrzasków, które wydawała z siebie dziewczyna obaj mężczyźni
nie zwracali na nią uwagi.
Nagle pokład przechylił się na lewą stronę. Masa rzeczy wpadła
do wody. Elena obiema rękami mocno chwyciła się barierki i na
kilka sekund oderwała się od podłoża, aż do momentu gdy kuter
znów przybrał normalną pozycję. Nagle wszystko wokoło znalazło
się pod wodą. Przez sekundę dziewczyna nie wiedziała co się
stało. Coś mocno trzymało ja za nogę i ciągnęło w dół. Po
chwili zaczęło brakować jej powietrza i zaczęła się dusić.
Wyrywała się by wypłynąć na powierzchnię, tak mocno, aż to cos
ją puściło. Elena wynurzyła się zaczerpując ogromny oddech.
Wokoło słychać było głośne świstanie wiatru i grzmoty
rozchodzące się po niebie. Słona woda co chwilę pluskała w twarz
dziewczyny nie dając jej otworzyć oczu. Nagle coś pojawiło się
za nią, objęło ja mocno obiema rękami i pociągnęło znów do
wody. Elena spanikowała, wypuściła resztkę powietrza. Rozbrzmiał
się dziwny jęk. Trochę przypominał ten z poprzedniego koszmaru,
ale bardziej wydawało się , że to śpiew wieloryba rozchodzący
się po oceanie, ale gdy Elena lekko otwarła oczy przed sobą
dostrzegła kobietę, która miała rybi ogon. Syrena – Pomyślała
tracąc przytomność. Jęki zmieniły się w zwykły kobiecy głos,
który z początku było słychać bardzo nie wyraźnie
El-Ele-Elen-Elena!
-Hej, Elena obudź się!
Dziewczyna podskoczyła z krzesła i spojrzała w stronę wołającej
ją uczennicy.
-Jesteś strasznie blada, zemdlałaś?
-Sama nie wiem.
-Powinnaś wyjść na świeże powietrze.
-Nie już w porządku, nic mi nie jest.
Serce waliło jej jak szalone, z czoła polało się kilka kropli
potu. Była wystraszona i roztrzęsiona, a na dodatek w najmniej
oczekiwanym momencie dyrektorka wypowiedziała jej imię i nazwisko
Elena Palvin. Wstała z krzesła i z skwaszoną mina poszła w jej
stronę. Wchodząc na scenę prawie potknęła się na schodkach. Nie
mogła powstrzymać przerażenia spowodowanego przez dziwny sen.
Spojrzała na widownie z wymuszonym uśmiechem. Ludzie klaskali a
ciotka robiła zdjęcia swoim nowym aparatem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz