zdjęcie Patrycja Brzezina, na zdjęciu od lewej Maciek Suchański, AgataWiącek, Sandra Żurek i bohater naszego wywiadu - Andrzej Sowa
Andrzej Sowa co rok odwiedza naszą szkołę ze swoim programem profilaktyki antynarkotykowej.
Sandra Żurek:
Spotykamy się w Zespole Szkół Zawodowych w Lublińcu, miło Nam
Pana gościć kolejny raz. Jak po latach doświadczenia z naszą
młodzieżą widzi Pan Naszą szkołę?
Andrzej Sowa:
Jak każdą inną. Nie mam zdania. Nie wyrabiam sobie zdania na temat
szkoły, bo ja nie mogę powiedzieć o waszej szkole, ja mogę
powiedzieć o waszej młodzieży. Z racji na to, że zawsze dostaję
bardzo fajne, trudne klasy i bardzo dobrze się z nimi pracuje.
SŻ:Jesteśmy
tutaj i spoglądamy na całkiem normalnego mężczyznę, aż trudno
uwierzyć, że ma pan za sobą tak ciężką przeszłość. Proszę
powiedzieć, od czego to wszystko się zaczęło.
AS: Wszystko
zaczęło się od ciekawości i zepsutych relacji z rodzicami, czyli
braku poczucia bezpieczeństwa, braku rozmowy, braku wsparcia, braku
szczerości, braku czułości i potem takich rzeczy zacząłem sobie
szukać w grupie rówieśniczej, a potem były kroki typu - fajeczkę
zajaram, bo koledzy jarają, a wypiję se winko, bo koledzy piją,
tak pomyślałem przecież mam 14 lat - nie? No i w wieku 19 lat było
już pozamiatane.
SŻ Jak
zareagowali Pana rodzice na to, że ich syn jest narkomanem?
AS: No
właśnie.. kiedy mamie powiedziałem w wieku 18 lat, że idę na
detox, bo jestem narkomanem to ona powiedziała, że jestem głupi,
że nawet dla celu, by do wojska nie iść żyły sobie pozatruwałem,
tak moja mama zareagowała, że ćpam. A ojciec nie uwierzył - tak
samo jak moja mama.
SŻ: Jakie
emocje towarzyszyły Panu, gdy sięgał Pan po narkotyki?
AS: Super.
Narkotyki są atrakcyjne - tak.Zapaliłem marychę i siedziałem na
ławeczce z dwie godziny, tu ptaszki śpiewały, tam słoneczko tak
świetnie świeciło i Ci ludzie byli tacy śmieszni i w ogóle było
tak super. Jak przyćpałem heroinę miałem 2 dni takiego totalnego
zwisa, że nie wiedziałem, o co chodzi, miałem wszystko gdzieś.
Takie rzeczy towarzyszą braniu narkotyków, często jeszcze w
towarzystwie zbliża to ludzi, a przynajmniej mi się to tak wydaje,
że po alkoholu ludzie są tacy otwarci na imprezie, łatwo z laską
można zagadać, kolesiowi wpieprzyć, towarzyszą temu bardzo fajne
przeżycia. Ja też po takich doświadczeniach alkoholowych czy
narkotykowych nabierałem przekonania, że jak raz na jakiś czas
sobie je powtórzę to będzie to takie spoko-luz, bezpieczne picie,
bezpieczne ćpanie, oczywiście nie ma czegoś takiego, ale ja wtedy
jako młody człowiek sobie tak myślałem.
SŻ: Kiedy
uświadomił sobie Pan, że potrzebuje Pan pomocy?
Pierwszy raz po
trzech miesiącach systematycznego ćpania heroiny, to był chyba 4.
rok ćpania, jak przyćpałem 3 miesiące, na początek dwa razy w
tygodniu, trzy razy w tygodniu, potem pięć razy w tygodniu, i potem
10 razy w tygodniu, bo już potem było dwa razy dziennie. Kiedy
odstawiłem po trzech miesiącach heroinę, to wtedy było coś
strasznego - srałem, rzygałem, bolało, gniotło, łamało, nie
mogłem spać, nie mogłem jeść, nie mogłem pić. Głód
narkotykowy, jaki mi towarzyszył - fizyczny i psychiczny - był tak
straszny, że dotarło do mnie, że jestem w problemie. Mogłem go
rozwiązać na dwa sposoby - albo iść na odtrucie, albo przetrzymać
to jakoś.72 godziny chodzenia po ścianach albo przywalić działkę,
którą miałem na biurku, więc wybrałem drogę na skróty, mam
działkę to se przywalę, jak nie będę miał działki to se
pomyślę, co zrobić, żeby działkę mieć. I tak byłem cztery
lata w ciągu.
SŻ:Jak się
Pan teraz czuję będąc „czystym”?
AS:Wszystko
się zmieniło. Człowiekowi zmienia się wszystko, zupełnie
wszystko wygląda w innych barwach inaczej się przeżywa pewne
rzeczy, bardzo intensywnie, to jest jakby odkrywanie na nowo życia,
odkrywanie pasji, jakichś swoich nowych zainteresowań, czego czegoś
przez nałóg człowiek nie mógł robić, bo był uwięziony do
mety do ćpania, nie ma porównania, czyli żadne słowa nie są w
stanie oddać tego, jak człowiek może się fantastycznie czuć nie
biorąc narkotyków, nie być ubezwłasnowolniony przez te narkotyki
czy inne substancje psychoaktywne.
SŻ:Nie ma
Pan czasem ochoty powrócić do nałogu?
AS: Straszną
mam chęć, mam taką ochotę, aby mnie szczury obgryzały, to jest
największe moje marzenie. Chcielibyście? Chcielibyście mieszkać w
piwnicy czy pod mostem? Chcielibyście aby ludzie na was pluli, wami
gardzili, żebyście w opinii ludzkiej byli zwykłymi śmiećmi,
gnojkami, śmierdzielami itd. Nikt tego nie chce, to jest poniżające,
to jest uwłaczające godności człowieka, najgorsze jest to, że ty
masz świadomość tego, że to ty sobie zrobiłeś na własne
życzenie, bo Tobie się wydawało, że Ty dasz radę nie..
SŻ:Żałuje
Pan tego , że w ogóle zaczął Pan „brać”?
AS: Nie.. Nie
żałuję tego, to doświadczenie życiowe, jakie ja mam, to
doświadczenie pomaga mi w pracy z ludźmi którzy są uzależnieni,
czy w pracy profilaktycznej, bo mam bardzo konkretną wiedzę, do
której mogę się odnieść. Nie wiedzę „ wujek google” i
„ciocia wiki” tylko wiedzę, którą mi życie dało, dlatego ja
nie żałuję tego doświadczenia. Żałuję straconych lat, żałuję
zdrowia, które jest nadszarpnięte, żałuję wieku, żałuję
wielu rzeczy i ludzi, których straciłem poranionych relacji, ale
nie żałuję tego doświadczenia, bo ono jest na dzień dzisiejszy
moim bogactwem, które mogę wykorzystywać w mojej zawodowej pracy.
SŻ: Komu
zawdzięcza Pan swoją przemianę?
Jezusowi.. Kiedy po
czterech latach heroinowego ciągu, a 11 latach brania narkotyków po
tym momencie, kiedy mieszkałem w piwnicy i moje szczury obgryzały..,
poznałem dziewczynę, która mnie zabrała daleko na lekcję, którą
próbowałem rozpieprzyć, „imprezę nawiedzonych Jezusków”,
kiedy pojawiły się głody narkotykowe ludzie zaproponowali mi że
oni się wstawienniczą przez nałożenie rąk pomodlą się nade
mną o umocnienie no i się pomodli. Okazało się że ja wstałem po
tych pięciu minutach modlitwy bez jakichkolwiek objawów heroinowego
głodu. I od tego momentu nie mam problemu z fajkami, alkoholem i
narkotykami.
AS: Jaką
rolę w Pana życiu pełni pomoc młodym ludziom w rozumieniu
problemu uzależnień?
SŻ: Ja
generalnie z ludźmi uzależnionymi już nie pracuję, dlatego że
jest to praca na tyle trudna, i na tyle mało efektowna, i na tyle
systematyczna, że mój zawód mi na to nie pozwala. Bo ja dużo
jeżdżę, a jest to bardzo ciężki wysiłek, w który Ci ludzie
muszą włożyć, i przede wszystkim bardzo konkretna praca,
polegająca na emocjach, na nawrotach, na wartościach, a to jest
proces długoterminowy. Natomiast mogę się odnieść do mojej pracy
profilaktycznej, bo ja jakby w tej profilaktyce, którą stosuję
zakładam że są też ludzie, którzy mają próby narkotykowe , czy
są w tych próbach narkotykowych czy czasami biorą narkotyki , są
w tak zwanej fazie fascynacji narkotykowej i wyznaję prostą zasadę
- prosto i szczerze mówić o tym, czym są narkotyki, starać się
im pokazać jak te mechanizmy uzależnień działają. Mogą one
mówić o własnym życiu, a oni mogą analizować swoje
doświadczenia narkotykowe i próbować się utożsamiać. Jeżeli
oni mówią o mechanizmie wyparcia, zaprzeczenia, motywacji, ja
mówię, na czym to polega. Oni mogą sobie odbić „Aha, chyba też
coś takiego mam ,no to muszę się leczyć”, ale co on z tym
zrobi „I don`t know”. Może za tym doświadczeniem pójść i
próbować szukać pomocy, może to olać i stwierdzić że se zajara
zioło to mu przejdzie.
SŻ: Jakie ma
Pan dalsze plany na życie?
AS: Zawsze
super. Kupię działkę, zbuduję dom, będę mieszkał pod lasem,
będę chodził na grzyby, ryby, będę polował na bażanty, kupię
sobie kuszę i będę strzelał w sąsiadkę, jak będzie mnie
wkurzać . W sumie nie będę miał sąsiadek , bo będę mieszkał
na końcu wsi. Jakie mam plany na życie? Wychować moje 3-letnie
dziecko,bo już dwoje wychowałem na porządnych ludzi.Jestjeszcze
moje 3 letnie dziecko, które chcę wychować.
SŻ: Co
natchnęło Pana do wydania swojej książki i jak zmieniło się
Pana życie po tym wydarzeniu?
AS: Żona..
Żona jest zawsze lepszą połową mężczyzny. Chyba że jest jakaś
głupia hetera,to wtedy zniszczy faceta, ale moja żona motywuje mnie
do różnych cennych rzeczy, m.in. zainicjowała mnie do tego żebym
założył swoją własną firmę, przez 20 lat namawiała mnie na
książkę, ja musiałem przez 20 lat nabrać pewnego dystansu do
tego, żeby tą książkę napisać, ale inicjatorem do tego była
moja żona.
SŻ: Dlaczego
w ogóle zdecydował się Pan opowiadać swoją historię?
AS:Odkryłem,
że mam dobry kontakt, młodzież mnie słucha, staram się mówić
prostym językiem, więc jest to dla nich zrozumiałe, są otwarci
więc ja też. Jest bardzo ważne w relacji takiej,jeżeli coś się
ma do powiedzenia,to człowiek jak jest zamknięty to można se do
niego gadać jak do ściany i nic to nie da. Więc to robię,bo
odkryłem w tym też swoją pasję. Lubię to, lubię z moimi
ludźmi pracować.Mam też zwrotne informacje, że to ludziom
młodym dużo daje, że zmusza ich to do myślenia i to o to chodzi.
SŻ: Dziękujemy Panu bardzo za rozmowę. Życzymy Panu
utrzymania się na właściwej drodze i spełnienia swoich marzeń.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń